piątek, 23 sierpnia 2013

Karl‑Markus Gauß i trop farokańsko-asyryjski


„Kiedy dotarłem do granic Örebro, zaczęło mżyć. Nad tym starym przemysłowym miastem, położonym na wysokości Sztokholmu i Oslo, mniej więcej w połowie drogi między jednym a drugim miastem, zawisła kopuła ciemnych chmur, której zachodzące za nią słońce nadawało dziwnie metaliczny poblask. Wjeżdżało się przez tereny przemysłowe, pełne niczym nieróżniących się od siebie magazynów i parkingów dla samochodów ciężarowych, kontenerów – całej tej przemysłowej graciarni, potem był prawie czarny lasek i wreszcie zaprojektowane z rozmachem podmiejskie osiedle, które wyglądało na przygnębiająco wysprzątane. Nad drugą częścią miasta, tam gdzie rzeka Svartån uchodzi do jeziora Hjälmaren, niebo przecięły pierwsze błyskawice. A gdy znalazłem położoną blisko centrum dzielnicę Hjärsta, w chmurach potężnie huknęło i natychmiast spadły na ziemię wielkie krople, rozpryskując się i dudniąc na asfalcie, po którym już wkrótce popłynęły fale wody obwiedzione białą pianą. Na wąskiej uliczce Humlevägen, gdzie burza przyginała drzewa, pod daszkiem domu numer dwanaście stał mężczyzna średniego wzrostu, ale wysportowany i barczysty. To był on, Fuat Deniz, syn imigrantów z Turcji, niegdyś przewodniczący asyryjskich związków młodzieżowych Szwecji, obecnie docent socjologii na uniwersytecie w Örebro, jeden z najbardziej wpływowych intelektualistów asyryjskiej diaspory, prelegent chętnie zapraszany na międzynarodowe kongresy.
Stał pod tym daszkiem i z uciechą patrzył na dudniący o asfalt deszcz. Fuat miał około czterdziestki, gęstą czarną czuprynę, a na rękach trzymał niemowlę.
– Lubi burzę – powiedział i jakby na przywitanie uniósł nieco wyżej swojego syna, który urzeczony, z promiennymi błyskami w oczach patrzył na deszcz.
Za plecami Fuata pojawiła się atrakcyjna kobieta spowita w falującą suknię do ziemi. Miała takie same czarne włosy jak mąż, była Dunką, i pochodziła z Wysp Owczych. Jej dwóch synów z pierwszego małżeństwa było już dorosłych, ten trzeci, z Fuatem, kocha burze i będzie wzrastał w trzech językach: szwedzkim, asyryjskim i farerskim. Nie, duńskiego – języka, który przydałby mu się w Danii – matka nie zamierza go uczyć, tylko farerskiego, którym chłopiec zdoła się porozumieć jedynie z niespełna pięćdziesięcioma tysiącami mieszkańców Wysp Owczych. W Szwecji będzie się również uczył asyryjskiego, a nie tureckiego, którym doskonale włada Fuat i który jest językiem wielu milionów ludzi”.

Karl‑Markus Gauß „Mieszkańcy Roany odchodzą pogodnie. Wyprawy do Asyryjczyków, Cymbrów i Karaimów”. Przełożyła Sława Lisiecka. Dziękuję Wydawnictwu Czarne za możliwość udostępnienia fragmentu.